Martyna Wilk z kl. 2a została laureatką ogólnopolskiego konkursu literackiego „Popisz się talentem”. Zadaniem konkursowym było napisanie opowiadania. Tegorocznym tematem było wyobrażenie sobie swojej wizyty w „Punkcie spełniania marzeń”. Uczestnicy mieli opisać w formie opowiadania o spełnienie jakich marzeń by poprosili? Co wydarzyłoby się potem? Zwycięskie opowiadania (15 laureatów z całej Polski) zostaną wydane w formie książki pokonkursowej, którą będzie można kupić już jesienią w księgarniach. Serdecznie gratulujemy Martynie!
|
Poniżej zwycięskie opowiadanie Martyny:Poniżej zwycięskie opowiadanie Martyny:
„ Chcę być psem”
Dziś rano poszłam do lasu z mamą i tatą na wycieczkę. Nagle pod jednym z drzew zobaczyłam kiosk z szyldem „ Punkt spełniania marzeń”. Stanęłam w kolejce, w której było ponad dwa tysiące osób. Gdy wreszcie udało się dotrzeć do środka zobaczyłam tam pełno jabłek. Bardzo się zdziwiłam. Już chciałam wyjść z kiosku, gdy nagle usłyszałam czyjś krzyk: ”Maartynkooo, Martyynkoo…” Odwróciłam się i spojrzałam na jedyne w tym stosie jabłko z dziurką.
W dziurce mieszkał robak, który spełniał życzenia dzieci.
„Chcę być psem”- krzyknęłam.
„Dobrze”-odpowiedział robak.
Niestety, nie usłyszał dokładnie, ponieważ zamienił mnie w psa ze skrzydłami motyla. Życzenia nie dało się już odwrócić. Z dnia na dzień robiłam się coraz smutniejsza, mimo że byłam psem. Wszystkie zwierzęta się ze mnie śmiały. Postanowiłam wrócić do kiosku i wytłumaczyć robakowi, że tak dłużej być nie może. Moje skrzydła zaniosły mnie tam z powrotem. Nadal stała kolejka ludzi. Kiedy weszłam do środka okazało się, że robala już nie ma, a zamiast jabłek stały słoiki z jabłkową konfiturą. Jabłkożerca pakował je do skrzyń.
„Gdzie robal?”-zapytałam mocno wystraszona
„Odleciał”
„Jak to?”-zrobiłam wielkie gały. I w tym momencie zauważyłam, że na każdym ze słoików był namalowany motyl oraz, że przy każdym motylu jest napisane inne marzenie.
Zaczęłam szukać napisu; ”Chcę być psem”. Kiedy udało mi się wreszcie znaleźć, chciałam go kupić. Dowiedziałam się, że aby go kupić muszę 10 razy szczeknąć i załopotać skrzydłami.
„ Hau hau” szczeknęłam, załopotałam i natychmiast zjadłam 2 łyżki konfitury. Już po chwili stałam się moim wymarzonym zwierzęciem – prawdziwym psem rasy jack russel terrier.
Od tego czasu robiłam już tylko psie rzeczy: skakałam, pływałam w rzece, aportowałam i oczywiście obgryzałam kości. Zamieszkałam też w mojej własnej budzie.
„ A co z imieniem?”- zapytał się raz jeden sąsiad buldog. Bruno był gruby i wystawał mu ząb.
„Ale przecież ja już mam imię, codziennie inne. Dzisiaj na przykład mam na imię Lindor - z okazji dnia czekolady. Jutro wołaj na mnie Pizza! A pojutrze…pojutrze się jeszcze zastanowię.”
„Psy nie jedzą czekolady”-powiedział znudzony Bruno.
„Może Ty nie, ale ja nie jestem zwyczajnym psem”
„A niby jakim?”-zapytał
„Jestem psem wędrownym. Zwiedzam świat. Lubię czekoladę, smarkam do chusty, myję zęby szczoteczką i potrafię pisać. Piszę pamiętniki z podróży. Kiedyś je wydam, a Ty będziesz mógł być pierwszym buldogiem, który je przeczyta”
Pomerdałam ogonkiem i wesoło pomaszerowałam do kojca. Zasnęłam. Śniło mi się, że jadę na rowerze. Nie, nie … że właśnie nauczyłam się jeździć na rowerze. Śmiałam się do rozpuku do mamy i taty. Byliśmy wszyscy razem w lesie i gdy tak jechałam zauważyłam mały kiosk pod drzewem z napisem : PUNKT SPEŁNIANIA MARZEŃ. W moim śnie miałam krótkie spodnie i buty. I buzię brudną od czekolady! Byłam dziewczynką jak dawniej! Pojechałam dalej…